Rola terapii rodzin w pracy z młodzieżą uzależnioną od substancji psychoaktywnych


Na początek należałoby pochylić się nad pojęciem rodziny i rolą, jaką odgrywa w życiu młodego człowieka. Sytuacje rodzin bywają różne. Rodzina to mama, tata i dziecko lub więcej dzieci. Rodzina to jedno z rodziców, które z jakichś powodów wychowuje samodzielnie. Rodzina to babcia i dziadek, którzy przejęli trud wychowania swoich wnuków. To również rodzice zastępczy spokrewnieni i niespokrewnieni, adopcyjni, a wreszcie rodzina to też domy dziecka, w których dzieci wzrastają, gdyż tak potoczyły się ich losy, że nie miały szansy na dom.
Krótko mówiąc rodzina to miejsce, które tworzą ludzie mający wpływ na kształtowanie młodego człowieka, jego wychowanie, to pierwotne miejsce, które jest zwierciadłem, w którym dziecko się przegląda i uczy świata i siebie samego.
Rodzina jest zwierciadłem kształtującym pierwsze, najważniejsze przekonania, które określają poziom poczucia własnej wartości. To lustro, które może pomagać lub utrudniać, to jak potem dziecko będzie żyło. Jakich wyborów dokona w życiu, jak będzie radziło sobie z trudnościami, które stają na jego drodze.
Rodzina to azyl lub coś przed czym dziecko będzie uciekać, nie znajdując poczucia bezpieczeństwa i oparcia. Problem w zażywaniu substancji psychoaktywnych nie leży tak naprawdę w samym zażywaniu, tylko – po co ?
Po co dziecko sięga po narkotyki, czego tam szuka?
Kiedy już się tak zadzieje, że dziecko bierze, a potem trafia do ośrodka terapii uzależnień, rozpoczyna się wielki i trudny proces zmiany, aby wyjść z tych wszystkich przekonań, które gdzieś po drodze zagubienia w życiu, doprowadziły go do tego miejsca. Terapia to zmiana w konkrecie, to relacja, to mierzenie się ze sobą samym i obalanie mitów na swój temat. Mitów, które podcinają skrzydła. Trzeba jednak zrozumieć, że terapia młodego człowieka nie zaczyna i nie kończy się w ośrodku.
Jedną z najważniejszych rzeczy mających wpływ na powodzenie procesu terapii jest nieoceniona rola rodziny. Pomimo ,że dzieci na czas terapii są w oddaleniu fizycznym od swoich domów, że są otoczone troską i profesjonalną pomocą terapeutów, ciągle i nieustająco myślą o rodzinie, która ma na nich bardzo duży wpływ. Często widać, kiedy, np. Wszystko układa się w terapii w ośrodku, a przychodzi jakaś wiadomość z domu, jakaś trudna rozmowa przez telefon, trudne odwiedziny, wtedy nic się nie liczy, wtedy się liczy to, jak mama czy tata porozmawiał, jakim lustrem byli dla dziecka. Jak młody człowiek zobaczył tam siebie. Czy został podniesiony, przytulony, czy utwierdził się w kiepskim przekonaniu na swój temat.
Rodzina to sprzężenie zwrotne. Często to co jest przyczyną w relacjach jest również skutkiem i na odwrót. Podstawowy błąd, jaki popełnia rodzina, kiedy dziecko jest na terapii, to myślenie, że ośrodek uleczy i odda „ zreperowane” dziecko z powrotem do domu. Rodzina ma wyobrażenie, że teraz dziecko już będzie grzeczne w ich rozumieniu, że nie będzie sprawiało tzw. Kłopotów wychowawczych i generalnie będzie spełniało wszystkie wymogi, jakie sobie rodzina wyobraziła.
Prawda jest taka, że młody człowiek po terapii wraca ze swoimi pomysłami na życie z własnym zdaniem, planami, marzeniami. Jest przekonane, że jak będzie realizowało to co założyło sobie, to pozwoli mu to trzeźwo żyć. Często spotyka się ze ścianą i oczekiwaniami ze strony rodziny oraz z niezrozumieniem: jak to przecież jesteś po terapii, miałeś być „ grzeczny”, miałeś żyć tak, jak sobie my wymyśliliśmy. To zatacza błędne koło i nierzadko dziecko znów w tym niezrozumieniu i braku chęci współpracy, traci nadzieję i w swoim schemacie sięga po to co było mu najbliższe, kiedy było trudno, czyli po narkotyki. Potem ląduje w następnym ośrodku i następnym.
Trzeba mieć świadomość, że dziecko w fazie młodzieńczej swojego rozwoju jest bardzo wrażliwe na ten świat, na opinie o sobie, na krytykę i nadal, pomimo wszystko przegląda się w zwierciadle, jakim jest rodzina.
My jako rodzice, nie urodziliśmy się przecież od razu rodzicami. Też byliśmy dziećmi, które wzrastały często w niełatwych warunkach i przekonaniach, które potem przenieśliśmy na swoje własne rodziny. Wiadomo, że chcemy dla naszych dzieci z miłości jak najlepiej i czasem w tym chceniu popełniamy wiele błędów, nierzadko powielonych z naszego wychowania.
Pierwsza podstawowa zasada, to przestać się obwiniać za to, że moje dziecko jest w ośrodku. Druga sprawa, to nie bać się zmiany siebie. Nie bać się pójść na terapię. Dziecko, kiedy jest w terapii wykonuje naprawdę bardzo ciężką pracę nad sobą, wymagającą zmian swoich codziennych nawyków, uczenia się siebie, swoich uczuć itd… pięknie jest, kiedy rodzina też się nie boi. Kiedy ja, jako rodzic z miłości do dziecka chcę zajrzeć w siebie i pomóc mojemu dziecku w ponoszeniu tego trudu. Przy okazji zyskując wiele dla siebie osobiście. Często to walka z naszym własnym ego. To walka z samym sobą , aby „ zejść z tronu” i „ uniżyć się” do swojego dziecka. Zapewniam, że nasze dzieci będą wdzięczne do końca życia. Otrzymamy dużo więcej, niż sobie wyobrażamy, a na pewno nie stracimy w ich oczach, a wręcz przeciwnie.
Rodzicu, nie bój się zatem zmiany, nie bój się towarzyszyć twojemu dziecku. Nie bój się odkryć dobra, wrażliwości i miłości, jaką w sobie nosisz i podzielić się tym ze swoim dzieckiem.
Dowiedz się więcej o naszej terapii i leczeniu uzależnień dzieci i młodzieży...